piątek, 1 marca 2013

Czas start! (t1d1)


Dzień zaczynam od Colon C. Wsypuję na łyżkę proszek i próbuje połknąć. Po chwili przekonuje się, że to nie był najlepszy pomysł ;o) Trzeba zażywać na raty!


Karczek upiekłam przyprawiając go słodka papryką, kminkiem, czosnkiem i lubczykiem. Ten ostatni z powodzeniem zastąpi sól. Gotowe mięso dziś odsmażam na smalcu i wcinam z ogórkiem. Jestem zdziwiona, że mięso bez soli może być tak smaczne. Zjadam tyle ile wskazuje dieta i idę z kuchni, aby mnie rządne siły nie kusiły.
Wczoraj wizyta u psychologa. Specjalnie czekałam z rozpoczęciem do dnia aż się jej poradzę. Otrzymuje trzy drogowskazy, które mają mi pomóc zmienić myślenie o jedzeniu i diecie:
Po pierwsze metoda małych kroków- wyznaczam sobie małe cele- jeśli przez week end będę grzeczna, to w poniedziałek piję colę light! ;o)
Po drugie ciągła motywacja- moja głowa potrzebuje, musi być mobilizowana, dlatego wyciągam albumu swoje zdjęcia z przed ciąży, chowałam do notesu, aby w chwilach kryzysu móc spojrzeć co chcę osiągnąć.
Po trzecie- małe przyjemności- codzienne nagradzanie się za wytrwałość. Dziś w ramach nagrody  wieczorem zrobię sobie peeling kawowy, będę mieć swoje pięć minut! A reszta niech sobie radzi :o)

Uświadamiam sobie także, po co to wszystko, wyciągam stare spódnice, których nie wyrzuciłam z sentymentu, ale z myślą, że i tak ich nigdy nie założę. Przykładam centymetr. 80cm w pasie, przecież to nie jest nie do osiągnięcia, to realne! Chwytam obrączkę, której już dawno nie noszę, bo za małą i chciałam poszerzać. "Nie " myślę "kiedyś włożę Cie bez poszerzania". Wieszam ją na łańcuszku w kuchni. "masz mi przypominać po co to wszystko"

Do niedawna mój świta był "albo, albo", "zero-jeden", "jest -niema". I tak było za każdym razem gdy pojawiała się dieta. Trzymam się, więc dieta jest, pozwalam sobie na jedne mały grzech, więc diety nie ma, koniec, stop. Dziś wiem, a nie wpadła bym na to sama, bo żyje we własnych ograniczeniach i stereotypach, że jeśli podejmuje się jakiegoś przedsięwzięcia, to porażka jest wpisana o w ogólny rozrachunek, że planując coś i nie biorąc pod uwagę potknięcia skazuję się z góry na moje zero-jeden.Tak więc postanawiam i mówię to głośno, że nawet jeśli jakiś dzień nie będzie zgodny z dietą, to nic, zastanowię się co było nie tak i pójdę dalej! ;o)
I wiem też jak zjeść jeden kawałek czekolady, a nie od razu całą tabliczkę, ale o tym innym razem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz