wtorek, 5 marca 2013

a buuuu (t1d5)

Wszystko było by super, gdyby nie fakt, że czuję się jak rozjechana walcem. Po pierwsze dzięki moim maluchom w nocy spałam może godzinę, bo jednego bolą wyrzynające się zęby, a drugi po prostu ma gorszy okras i się budzi, a do tego to 3 noc z rzędu gdzie snu jak na lekarstwo, więc ledwo się we mnie duch plącze. Po drugie dostałam pierwszy okres od chwili zajścia w ciąże (ałć).
Trzymam się pór jedzenie i picia. Większy kłopot pojawia się w chwili, gdy zaczynam gotować dla innych. Wczoraj udało mi się przygotować naleśniki na słodko i nawet przez myśl mi nie przyszło spróbować, dziś zaś musiałam upiec ciasteczka na wynos (tak to jest jak wszyscy wiedzą, że jesteś w domu) i nie poszło już tak gładko. Jeden przepis był mój sprawdzony, więc robienie na oko nie stanowiło problemu. Drugi zaś był z książki i zaczął się kiepścić, więc musiałam spróbować, uszczknąć nieznacznie. Później gotowałam dla reszty i też odrobinę spróbowałam czy jadalne.
Wiem, że niby to niewiele, bo polizanie końca łyżeczki z sosem z pomidorów nie jest grzechem  biorąc pod uwagę, że wypiłam dodatkową wodę, ale czuję, że coś poszło nie tak i źle mi z tym.
?nauka płynąca z dnia dzisiejszego- w chwilach gdy hormony się włączają, musze używać jeszcze więcej zdrowego rozsądku.
Zaliczyła dziś bardzo długi spacer, zmęczyłam się, więc dobrze. Przynajmniej to dziś zaliczam na plus.
Jutro od rana wracam do ścisłych zasad, nie ma co! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz