niedziela, 3 marca 2013

ciastka na stół (t1d3)

Weekendy w moim domu maja to do siebie, że są nieprzewidywalne. W sumie co się dziwić skoro mieszkam pod dachem z dwulatkiem o pseudonimie "tornado" i kilkumiesięcznym maluszkiem, z którym też nigdy nic nie wiadomo.

Nie przewidywalna była też niedziela, przez co nie do końca wszystko poszło zgodnie z planem. nie wstaje o 6:30, aby pół godziny przed posiłkiem zażyć Colon. Nie jem pierwszego śniadania o 7:00, a o 8:30. Nie pije 200 ml co pół godziny. Ale i tak najgorszy był wieczór.
Cały dzień robię konfiturę z pomarańczy. Normalnie za każdym razem gdy grzebała bym w garnku coś bym podjadała, lecz dziś udało mi się wytrzymać :o) Później pojawili się goście, na stół wjeżdża miska ciastek owsianych. O mamo, jak ja lubię ciastka zbożowe, to chyba moje ulubione! Udaje się, nie sięgnęłam po nie. Na sam koniec dostaje wielką paczkę wiejskich ciast. O rany, szarlotka, karpatka, i jakiś orzechowiec z masą. A to co? o to jakieś z kremem i ptasie mleczko. Kroje, układam na talerz, pokusa jest olbrzymia, ale udaje się. Na koniec dnia, gdy sprzątam ze stołu ułamuje ćwiartkę ciastka owsianego, zjadam z myślą, że ono jest takie pyszne, najpyszniejsze na świecie... po chwili stwierdzam, ze nie jest. Nachylam się nad talerzem i patrzę na te słodkości co zostały- przechodzi mi przez głowę myśl, że skoro już zjadłam ten kawałeczek, to zjem jeszcze kawalontek szarlotki i orzechowca, bo i tak już dzisiejszy dzień jest nieudany. Po chwili otrząsam się i szybko chowam je do lodówki. Najchętniej wyrzuciła bym je, aby więcej nie kusiły! Rozdrażniona odgrzewam kolację, która powinnam zjeść za ponad godzinę, ale te słodkości wywołały ssanie w żołądku i wolę zejść wcześniej karkówkę niż łazić i nie daj Bóg coś podjadać. Już ok, na dziś już wychodzę z kuchni.

Wiem, że jeszcze tydzień temu gdyby spotkała mnie taka próba, to po pierwsze w kącie, tak aby nikt nie wiedział zjadła bym wszystko, po drugie nie przyznała bym się nikomu, a po trzecie stwierdziła bym, że to koniec diety. Dziś zaś udało się rozegrać nieco inaczej. I nie wstydzę się kawałeczka ciastka owsianego, wiem, że nie powinnam.
Taki sprawdzian był mi potrzebny! A resztę oddałam sąsiadom. Przyjemne z pożytecznym!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz